SERNIK NA ZIMNO JAJKA: najświeższe informacje, zdjęcia, video o SERNIK NA ZIMNO JAJKA; Zrobiłam sernik z mlekiem w proszku. Wyszedł delikatny jak pianka. Został jeden kawałek - goście zjedli wszystko
Provided to YouTube by BookwireChapter 22.19 - Przez ucho igielne · Wioletta MilewskaPrzez ucho igielne℗ SAGA EgmontReleased on: 2022-07-29Artist: Wioletta M
UCHO: igielne lub dzbana ★★★ ŁACH: bardzo zniszczone ubrania ★★★ ALIBI: podejrzanej bardzo się przyda ★★★ CYMES: coś bardzo smacznego ★★★ DETAL: bardzo drobny element ★★★ LARGO: w muzyce bardzo wolno ★★★ NITKA: łatwiej przejdzie przez ucho igielne ★★★ Dick: ULEWA: gdy bardzo pada ★★★ KLITKA
Vay Tiền Nhanh. Według św. Łukasza (18,18-25) pewien bogaty młodzieniec podszedł kiedyś do Jezusa i zapytał Go co jeszcze ma zrobić, by dostąpić zbawienia, skoro od najmłodszych lat nie cudzołoży, nie zabija, nie kradnie, nie zeznaje fałszywie, czci ojca swego i matkę swoją? Jezus odpowiedział mu:"Jednego ci jeszcze brak: sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź ze mną" Jak pisze św. Łukasz, młodzieniec odszedł zasmucony, był bowiem bardzo bogaty. Pan Jezus, gdy to zobaczył, powiedział:"Jak trudno bogatym wejść do królestwa jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego" Te słowa Pana Jezusa, mówiącego uczniom, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego, są bardzo znane. Może jest tak dlatego, że zostały przytoczone w trzech Ewangeliach, u św. Marka, św. Mateusza i św. Łukasza. A może dlatego, że jest to porównanie dosyć absurdalne! Czemu akurat wielbłąd przyszedł Panu Jezusowi do głowy? Kto, jak kto, ale On, nie używałby przypadkowych porównań! Wszystko to co mówił i robił, miało sens, nieraz tak głęboki, że niedostępny dla prostych ludzi, jakimi byli jego uczniowie. Bo byli przecież prostymi ludżmi..., rybakami! Rybakami! Wśród uczniów Pana Jezusa byli rybacy. Wyobraźmy sobie tę scenę. Jezus mówi słynne słowa do swoich uczniów... A na czym znają się rybacy? Jakich porównań mógł użyć, by dotrzeć do rybaków. Może i widywali wielbłądy, ale... Z pewnością to, na czym doskonale znali się uczniowie Pana Jezusa, to sieci. Musieli również umieć te sieci naprawić, stąd zapewne dobrze posługiwali się... igłami! Jeden z elementów słynnej wypowiedzi Pana Jezusa: igła, ma wyraźne uzasadnienie. Ale drugi! Co z tym wielbłądem? Na czym jeszcze znają się rybacy? Na budowie łodzi, na takielunku, na węzłach, na linach, na cumach! Gdyby Jezus chciał pokazać swym uczniom coś, jakiś przykład, który dobitnie miał im pokazać, jak trudno bogatemu dostać się do Nieba, mógłby użyć porównania cumy i igły! Każdy kto kiedykolwiek widział cumę, żeglarską linę służącą do mocowania jednostek pływających do stałych elementów nabrzeża wie, że żadną miarą, żadna cuma nie wejdzie w ucho od igły! Na pewno doskonale zrozumieli to uczniowie Jezusa! Skąd więc wziął się nieszczęsny wielbłąd? Odpowiedź znajduje sie w samym wielbłądzie. To błąd. Błąd tłumaczenia! Ewangeliści byli Żydami i pisali po hebrajsku. W dzisiejszych czasach łatwo można zweryfikować pewne założenia, dzięki takiemu wynalazkowi, jak internet. Szanowni Czytelnicy! Proponuję Wam teraz przeprowadzenie małego doświadczenia. Wywołajcie sobie na ekranie waszych komputerów tłumacza Google. W lewym okienku ustawcie język polski i wpiszcie dwa słowa: cuma i wielbłąd. W prawym okienku ustawcie język hebrajski! Popatrzcie uważnie, jak w języku hebrajskim wyglądają oba słowa. Z łatwością da się zauważyć ewidentne podobieństwo. Oba słowa pisane po hebrajsku składają się z trzech znaków, z których pierwsze są takie same, a dwa następne w obu wyrazach są bardzo podobne! Jeżeli jeszcze uświadomimy sobie, że w czasach, gdy tłumaczono Ewangelie z hebrajskiego na grekę, nie było maszyn do pisania, ani drukarek i tłumacz miał przed sobą rękopis, wyjaśnienie błędu jest oczywiste! W czasie tłumaczenia z hebrajskiego na grekę, popełniony został (mały)błąd, który sprawił, że wiel(ki)błąd zajął miejsce cumy! Innym przykładem, świadczącym o błędach w tłumaczeniu jest "namaszczenie w Betanii". Zarówno Marek (14,3), jak i Mateusz (26,6) piszą, że Jezus przebywał w domu "Szymona Trędowatego". Problem w tym, że żaden trędowaty człowiek, zgodnie z literą Prawa, nie mógł mieszkać w normalnym domu i stykać się ze zdrowymi ludźmi, a już zupełnie wykluczone było, by ktoś przyszedł do niego w gości. Z kolei gdyby ktoś został uleczony, nie nazywano by go trędowatym! Tę zagadkę da się rozwiązać podobnie jak poprzednią. Gdyby zapisać Szymona Trędowatego po hebrajsku, wyglądało by to tak: Shim'on ha-Zarua. Brzmi bardzo podobnie do Shim'on ha-Zanua, co oznacza: Szymon Esseńczyk. A ów Szymon - skryba esseńskiego pochodzenia - jest postacią historyczną znaną z pism rabinistycznych i Józefa Flawiusza. I w tym wypadku mamy do czynienia z błędem tłumacza. Powyższe dwa dowody pochodzą z dzieł współczesnego żydowskiego badacza Pinchasa Lapide*. Błędami w tłumaczeniach da się również wyjaśnić kilka nieścisłości i różnic w opisie faktów z życia Jezusa, występujących pomiędzy różnymi Ewangelistami. Jeden z wielu przykładów podaje inny biblista Jean Carmignac, w książce Początki Ewangelii synoptycznych: "U Marka 1,7 i Mateusza 3,16 Jan Chrzciciel mów: "Ja nie jestem wart rozwiązać (lâshèlèt) rzemienia Jego sandałów", ale według Mateusza 3,11 mówi: "Ja zaś nie jestem wart nosić (za Nim) (lâs`èt) Jego sandałów". co jest już mniej naturalne."** Jak widać, nie było w tym przypadku różnicy w relacji pomiędzy trzema Ewangelistami, ale zwykły błąd tłumacza. Takich przykładów można znaleźć całe mnóstwo. Przetłumaczenie Ewangelii z powrotem na hebrajski, ujawnia całą masę znaczeń i niuansów, które umykają w następnych przekładach. Pojawia się całe piękno poetyckich fragmentów Pism, które zniknęło po tłumaczeniach. Liczne tego przykłady wykraczają poza ramy niniejszego eseju. Profesor Paolo Sacchi wykładowca hebrajskiego i aramejskiego na uniwersytecie turyński, sam będący laikiem, mówi wprost:"To, że grecki tekst Ewangelii synoptycznych jest przekładem z pism hebrajskich, jest dla mnie jasne jak słońce. To oczywiste, wystarczy znać grecki i hebrajski, aby zdać sobie z tego sprawę."*** Tak zwany consensus, który - według racjonalistów - mówi, że Ewangelie zostały spisane po grecku, jest consensusem ludzi, którzy nie biorą w ogóle pod uwagę dowodów i wyników badań, które nie pasują do ich światopoglądu. Ci "racjonaliści" ignorują zupełnie dowody na fakty niezgodne z ich przekonaniami. Ale nie należy dać się im zakrzyczeć. Lista uczonych, przekonanych o hebrajskim rodowodzie Ewnagelii jest bardzo długa i zawiera nazwiska osób żyjących współcześnie, jak i tych, którzy pisali na przestrzeni wielu lat - od pierwszych wieków chrześcijaństwa, przez niesławne Oświecenie, aż po dzień dzisiejszy! Semityzmy w Ewangeliach znalazł na przykład Erazm z Rotterdamu w 1518, co naraziło go na naiwne zarzuty o bluźnierstwo ze strony protestantów. A jaka jest konsekwencja faktu, że Ewangeliści spisali swoje dzieła po hebrajsku? Konsekwencją, Moi Drodzy, jest CZAS! Czas powstania Ewangelii! Zobaczmy, co o czasie powstania Ewangelii synoptycznych mówi cytowany już powyżej profesor Sacchi:"Co się tyczy datowania Ewangelii, to dzieją się rzeczy niesłychane. Naukowe kryteria, które stosuje się do innych tekstów, przy Nowym Testamencie schodzą na boczny tor."**** Szanowni Państwo! Wmawia się nam, katolikom, że Ewangelie powstały kilkaset lat po męczeńskiej śmierci Jezusa. Robi się to po to, by zawartość Nowego Testamentu zdezawuować! By Prawdę zawartą w Księdze uczynić mniej prawdopodobną. Tymczasem, jeżeli Ewangelie powstały w języku hebrajskim to znaczy, że musiały istnieć wcześniej, niż najwcześniejsze egzemplarze greckie! Znany jest fragment Ewangelii datowany na 72 rok naszej ery! (To jest swoją drogą niezwykle ciekawa historia i opiszę ją niedługo w kolejnej notatce) To znaczy, że teksty Ewangelii musiały powstać znacznie wcześniej. To potwierdza, że przeczytali je i zaakceptowali naoczni świadkowie Męki i Zmartwychwstania! To z tą Prawdą walczą zajadle wrogowie naszej Wiary. I robią to tak skutecznie, że do swych kłamstw potrafili przekonać nawet niektórych hierarchów Kościoła! Fakt, że Ewangelie powstały w tak krótkim czasie po Zmartwychwstaniu zasadniczo zwiększa ich wiarygodność i historyczność! Tym samym nie pozostawia czasu na - postulowany przez przeciwników Prawdy - proces "ubóstwiania" Jezusa. Tymczasem fakty są takie, że Jezus był Bogiem i jego uczniowie to wiedzieli. Od samego początku! Nie dajcie sobie wmówić, Szanowni Czytelnicy, że jest inaczej! Jak ktoś Wam powie, że jest "consnensus", który mówi, że Ewangelie powstały w języku greckim i to później niż 70 lat po Wniebowstąpieniu - możecie go śmiało wyśmiać! z poważaniem Lech -Losek- Mucha Tekst ukazał się na portalu Legion św. Ekspedyta * Pinchas Lapide Bibbia tradotta Bibia tradita, EDB, Bolonia 1999. ** Antonio Socci Wojna przeciw Jezusowi, Wydawnictwo Św. Stanisława BM, Kraków 2012 dz. cyt. *** Tamże dz. cyt. *** Tamże.
fot. Adobe Stock, Roberts Images Kiedyś była moim wrogiem, ale po latach ją zrozumiałam i... nawet zaczęłam jej współczuć. Zobaczyłam ją dzisiaj w supermarkecie i aż stanęłam, zaskoczona. „Ona czy nie ona?” – myślałam, z trudem dopatrując się w tej starej kobiecie swojej byłej teściowej. Szła powoli, przygarbiona, ciągnąc za sobą torbę na kółkach, nie rozglądając się na boki. Ze zdziwieniem odkryłam, że wzbudziła już tylko moją litość, a nie złość. Po tylu latach… Mój rozwód z mężem nie należał do przyjemnych Prawdę mówiąc, Michał nie chciał mi go dać i zapowiedział, że prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne, niż ja się od niego uwolnię. Dzielnie wspierała go w tym jego matka, uważając, że „co Pan Bóg złączył, człowiek niech się nie waży rozłączać”. Jakoś nie przyjmowała do wiadomości, że jej syn pije i nie tylko nie pracuje, ale jeszcze terroryzuje rodzinę! Miałam dosyć domowych awantur, a stanowcze „nie” powiedziałam wtedy, gdy mąż zaczął rzucać się z pięściami na naszego dorastającego syna. Czułam, że narasta między nimi konflikt nie do opanowania i w którymś momencie będę musiała wybierać między mężem a dzieckiem. Postanowiłam więc opowiedzieć się natychmiast po stronie Tomka i wystąpiłam o rozwód. Jestem przekonana, że mój mąż mnie nie kochał, choć próbował dowieść w sądzie, że darzył mnie uczuciem. On kochał tylko moje pieniądze, które pozwalały mu żyć bez pracy i pić każdego dnia. Na szczęście sąd to także zauważył i nie przedłużał sprawy, rozwiązując nasze małżeństwo już na drugiej rozprawie. Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie trzymałam w ręku papiery rozwodowe Ale to nie był koniec moich kłopotów. Teściowa stanęła po stronie syna, co było zupełnie naturalne. W końcu która matka potrafi szczerze przyznać, że to jej dziecko jest winne i nieodpowiedzialne? Ale ona postanowiła pójść krok dalej i przeciągnąć na swoją stronę wnuka! Tomek miał już wtedy jednak jedenaście lat i nie był taki głupi, gdy babcia wpajała mu, że powinien kochać tatusia, a nie mamusię, która jest niedobra i rozbiła rodzinę. Chłopiec dobrze wiedział, jak jego tata potrafił zachowywać się w domu po pijaku, rzucać się na niego z pięściami i wyzwiskami. Zapowiedział więc twardo babci, że albo przestanie gadać głupoty, albo on nie będzie do niej przychodził. Nie przestała. I Tomek odmówił wizyt babci. Nie był u niej od dziesięciu lat… Wiem, że w tym czasie przeszła gehennę z moim byłym mężem Po rozwodzie przeprowadził się do niej i poznała smak życia z alkoholikiem. Niejedną rzecz wyniósł jej z domu, gdy odmawiała dawania mu na wódkę pieniędzy ze swojej skromnej renty. Nie było mi jej żal, dostała to, na co zasłużyła. W końcu mogła stworzyć wspólny front ze mną, swoją jedyną synową i razem być może udałoby się nam namówić Michała na leczenie. A tak zapił się. Na śmierć. Zmarł cztery lata po naszym rozwodzie. Byliśmy akurat z Tomkiem na wakacjach i nie mieliśmy pojęcia o pogrzebie. Może to i lepiej... Przynajmniej oszczędziłam sobie i synowi nerwów spotkania z tamtą rodziną i kompanami od kieliszka byłego męża. Nic przyjemnego patrzeć znowu na te twarze Teściowa zadzwoniła potem tylko raz, żeby wyrzucić wnukowi, iż nie był na pogrzebie własnego ojca. – Dzwoniłam do ciebie, specjalnie nie odbierałeś telefonów! – zarzuciła mu. Tomek bez słowa odłożył słuchawkę. Gdzie się podziała ta pewna siebie, rządząca wszystkimi kobieta? Miałam przed sobą niepozorną staruszkę, której kłopot sprawiało ciągnięcie torby z zakupami. „Ile ona może mieć teraz lat? Dobrze ponad siedemdziesiąt” – pomyślałam. „I co jej przyszło z tego wojowania ze mną i wnukiem? Nic, tylko samotność”. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że zrobiło mi się nagle żal tej kobiety. Głupia była i zaślepiona swoją miłością do syna, ale ja przecież za Tomka także byłabym w stanie dać się pokroić, żeby nie wiem, co zrobił. No i bywały takie momenty, że jednak okazywała się lojalna wobec mnie. Na przykład wtedy, gdy szczerze zeznała w sądzie, że to ja wniosłam więcej pieniędzy przy kupnie mieszkania. Dzięki temu je dostałam i nie musiałam się tułać z dzieckiem, a Michał wrócił do mamusi. „Może powinnam poprosić Tomka, żeby do niej zadzwonił?” – wpadło mi nagle do głowy. „W końcu to jego rodzina… Tak, powiem, że ją spotkałam i nie wygląda najlepiej. Dobrze by było, aby się dowiedział, co u niej i jak się miewa. A jeśli go wyzwie albo naskoczy na mnie? Cóż, wtedy Tomek znowu odłoży słuchawkę. Ale mam nadzieję, że jednak życie ją czegoś nauczyło i nie zaprzepaści tej szansy na nawiązanie kontaktów z wnukiem. Czas pokaże…”. Czytaj także:„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”
Trwa kontrola gminnej komisji dotycząca leśnych inwestycji w Pecnej. Ostateczne ustalenia mają być znane w maju, ale już dziś część radnych mówi, że burmistrz powinien odpowiadać przed sądem. Po informacjach od czytelników i ujawnieniu przez nas sprawy budowy wodociągu w lesie w Pecnej, w mosińskim samorządzie zawrzało. Choć sprawa wyszła na jaw w lutym, to do dziś temat przewija się na posiedzeniach gminnych komisji. Na fali oburzenia, jakie wywołała budowa wodociągu dla rodziny radnego, zastępca burmistrza Adam Ejchorst zadeklarował, że od teraz radni będą brali udział w składaniu wniosków do Aquanet w sprawie inwestycji, jakie spółka w przyszłości ma realizować w gminie. Sprawą zajęła się także gminna komisja rewizyjna, która wszczęła kontrolę dotyczącą budowy wodociągu i kanalizacji w lesie w Pecnej. – Komisja zbada, czy w trakcie procedowania tej sprawy mogło dojść do naruszenia prawa – mówił w Radiu MPL radny Andrzej Raźny – przewodniczący komisji rewizyjnej. Radny zapowiedział, że jeśli w toku analizy dokumentacji związanej z inwestycjami w Pecnej okaże się, że budowa wodociągu w lesie mogła odbyć się z naruszeniem prawa, rada miejska podejmie uchwałę o skierowaniu sprawy do prokuratury. Treść protokołu pokontrolnego komisji rewizyjnej ma być znana w maju. Już dziś jednak część radnych nie ma wątpliwości, że zamieszani w sprawę wodociągu powinni stanąć przed sądem. Wszystko przez wątpliwości dotyczące zgodności inwestycji z ustawą, regulującą realizację inwestycji, prowadzonych przez spółki wodno-kanalizacyjne. – Ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzeniu ścieków mówi, że inwestycje ujęte w planach spółek wodociągowych muszą być zgodne ze studium. W tym przypadku, budowa wodociągu w tzw. ulicy Sosnowej w Pecnej ze studium nie jest zgodna – mówi radny Jan Marciniak. Tereny w Pecnej, do których poprowadzono wodociąg i planowano budowę sieci kanalizacyjnej w studium są opisane w studium jako tereny leśne. Jako uzasadnienie dla inwestycji wskazano natomiast budowę obiektów pomocy społecznej, które na terenach leśnych powstać nie mogą. – Zgodność inwestycji ujętych w planach spółki z obowiązującym studium sprawdza burmistrz. W tym przypadku, zarówno Jerzy Ryś jak i Przemysław Mieloch wprowadzili Aquanet i radę miejską w błąd, skłamali. Burmistrzowie podali nieprawdę, że inwestycja w Pecnej jest zgodna ze studium – dodaje radny Marciniak. – Moim zdaniem sprawa powinna skończyć się przed sądem. Muszą być wyciągnięte daleko idące konsekwencje wobec tych, którzy tę inwestycję forsowali – komentuje Jan Marciniak. Jak mówi radny, rada miejska będzie podejmować dalsze działania po przedstawieniu raportu pokontrolnego komisji rewizyjnej. 15 kwietnia odbyło się posiedzenie gminnej komisji, na której padły pierwsze ustalenia. – Pan za to powinien odpowiadać karnie – mówił wtedy radny Marciniak o roli burmistrza Mielocha w forsowaniu leśnych inwestycji, odnosząc się do ich zgodności z ustawą. – Być może, że tak powiem, tak będzie, a być może tak nie będzie – odniósł się do tych słów burmistrz. O zgodność inwestycji w Pecnej ze studium gminy Mosina zapytaliśmy także spółkę Aquanet. – Dla inwestycji w miejscowości Pecna (…) jako uzasadnienie wskazano konieczność zaopatrzenia w wodę i odbioru ścieków z obiektów przeznaczonych na cel społeczny, tj. Domy Seniora. Zamiary inwestycyjne w rejonie ul. Sosnowej w m. Pecna znalazły również odzwierciedlenie w przesłanym w 2017 roku przez Gminę do Spółki Projekcie Studium Uwarunkowań oraz Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Mosina oraz w projekcie budowalnym i wykonawczym budowy sieci wodociągowej przekazanym do uzgodnienia branżowego, a następnie do realizacji – przekazuje biuro prasowe Aquanet. Spółka odnosi się także do zgodności inwestycji zawartych w planie ze studium. – Zgodność ta jest weryfikowana przez wójta, burmistrza, prezydenta miasta po przekazaniu planu przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne – czytamy. Zdaniem radnych to właśnie stwierdzenie zgodności ze studium inwestycji w Pecnej przez kolejnych burmistrzów miało stanowić naruszenie prawa. – Zgodnie z tym, co mam w piśmie z referatu planowania do referatu inwestycji, jest tak, że wieloletni plan nie koliduje z polityką przestrzenną gminy, określoną w studium – mówił na posiedzeniu komisji rewizyjnej 15 kwietnia burmistrz. Obszar, gdzie poprowadzono wodociąg jest dziś określony jako teren leśny. Charakter działek, należących do rodziny Wiązka, do których poprowadzono wodociąg, mógłby się zmienić po uchwaleniu nowego studium, którego projekt na terenach w Pecnej dopuszcza usługi w zieleni. Do dziś jest to jednak jedynie projekt, a procedura związana z nowym dokumentem przeciąga się już ósmy rok. Nadal nie jest pewne, czy na działkach rodziny radnego kiedykolwiek będzie możliwa zabudowa. Wodociąg w lesie kosztował Aquanet około 250 tysięcy złotych, budowa kanalizacji miała pochłonąć kolejne 2 miliony. Utwardzona wysokiej jakości tłuczniem droga leśna wzdłuż wodociągu. Ocena artykułu: (Głosujących: 9)
prędzej słoń przejdzie przez ucho igielne